27     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     :Teenagent

Teenagent

Jacek "AloneMan " Marciniak


8 lat temu rynek gier w Polsce wyglądał zupełnie inaczej niż obecnie. Ceny nawet przeciętnych tytułów grubo przekraczały 100 zł, a rzadko który ukazywał się w zlokalizowanej wersji. Ba, znaczna część nie miała nawet instrukcji w naszym języku. Nic więc dziwnego, że gracze tak dobrze przyjęli "przygodówkę", która nie dość że powstała w Polsce i była po polsku, to jeszcze przewyższała wiele zachodnich produkcji.



Firma Metropolis Software zadebiutowała w 1993 roku grą przygodową pt. TAJEMNICA STATUETKI (SS-NG #6). Nie był to tytuł, który mógł konkurować z produktami Sierry czy Lucasarts, ale jak na polskie warunki prezentował się całkiem nieźle. Zdobył uznanie graczy, a wydawcy utwierdzili się w przekonaniu, że na naszym rynku panuje popyt na gry przygodowe po polsku. Czym prędzej zabrali się więc do roboty i po ponad roku w sprzedaży ukazał się TEENAGENT, gra o której zamierzam poniżej napisać kilka słów. Starsi gracze z pewnością ją pamiętają, ale młodsi mogą już nie kojarzyć, a przecież to wstyd nie znać tak ważnego dla rozwoju rodzimej branży tytułu.

FABUŁA I ZAGADKI
Bohaterem gry jest zwykły nastolatek, który niczym się nie wyróżnia spośród wielu innych młodych ludzi. Wiedzie on sobie spokojne życie, ale do czasu, bowiem pewnego dnia dwóch facetów w ciemnych płaszczach ogłusza go i wrzuca do furgonetki. Następnie Mark, bo tak nazywa się ów młodzieniec, poznaje szefa wywiadu RGB, który zleca mu zadanie godne prawdziwego agenta. Otóż nasz bohater musi dowiedzieć się co jest przyczyną znikania sztab złota z banków oraz schwytać odpowiedzialnego za ten proceder człowieka. Najpierw Mark niezbyt chętnie przyjmuje tę propozycję, ale gdy dowiaduje się jakie "nagrody" go czekają, to nie zastanawia się dłużej. Nie trzeba chyba dodawać, że za dalsze losy nastolatka odpowiada gracz.

Przywitał mnie jakiś cieć z gazetą....


Fabuła jak fabuła - trochę naciągana, ale widywałem gorsze. Pod tym względem TEENAGENT wypada przeciętnie, ale za to dalej jest już tylko lepiej. Autorzy bowiem uposażyli grę w ogromny ładunek humoru, i to tego naprawdę z klasą. Śmiech podczas gry nie jest wymuszany, lecz nieraz wręcz ciężko się powstrzymać. Bawi naprawdę wszystko, od komentarzy Marka, aż do komicznej, z lekka zakręconej grafiki. Jako gra przygodowa TEENAGENT musi też oczywiście opływać w różnego rodzaju zagadki. I tak też jest. Panowie z firmy Metropolis stworzyli grę, która ma niemal idealnie ustalony poziom trudności. Przede wszystkim jest on wyrównany i nie ma tak jak w wielu innych tytułach, że cały czas idzie się jak po sznurku, aby dopiero na końcu ugrzęznąć na kilkanaście godzin. Tutaj po prostu nieraz można się męczyć dłużej, innym razem krócej, ale nie ma zbyt wielkiej różnicy. Nie oznacza to jednak, że gra jest łatwa, o nie. Jest to tytuł, przy którym spokojnie można spędzić kilkanaście godzin, a może i więcej. Wszystko zależy od indywidualnych umiejętności gracza. Ci, którzy ukończyli wszystkie przeboje Sierry i Lucasarts, z pewnością bez większych problemów poradzą sobie z dzieckiem Metropolis, ale nowicjusze mogą mieć problemy. Jednak, jak już pisałem, poziom trudności został ustawiony tak optymalnie, że wszyscy powinni sobie poradzić bez sięgania po solucję, choć niezbędna będzie do tego silna wola.

...później rękę uścisnął mi sam kapitan...


TEENAGENT charakteryzuje się kilkoma ciekawymi rozwiązaniami. Jednym z nich jest np. fakt, że cała rozgrywka została podzielona na trzy odrębne rozdziały.
Są to kolejno: obóz szkoleniowy, mała osada oraz kwatera głównego "big bossa". Dzięki takiemu rozwiązaniu gracz od razu może zbadać teren, na jakim musi działać, oraz zapoznać się z otoczeniem. Z pewnością czyni to grę prostszą, ale na pewno nie jest to wada. Plusem jest bowiem to, że każda "komnata" jest intensywnie wykorzystywana i w każdej trzeba coś zrobić. Mnie osobiście cieszy też fakt, że w TEENAGENT sterowany przez gracza bohater nie może zginąć ani zapędzić się w ślepą uliczkę. Była to bowiem największa wada "przygodówek" Sierry, które nota bene lubię, ale to ciągłe umieranie za każdym razem doprowadzało mnie do pasji. I tu również ktoś mógłby powiedzieć, że przez to TEENAGENT jest zbyt prosty, ale gra przygodowa powinna być trudna z powodu zagadek, a nie na czającej się za każdym rogiem śmierci. Takie sztuczne zawyżanie poziomu jest bez sensu, bo i tak można po chwili odczytać stan gry i po kłopocie, a grający traci tylko cenny czas. Po raz kolejny więc programiści Metropolis wykazali się sporym wyczuciem. No cóż, pewnie sami kiedyś przeklinali podczas konieczności ciągłego odczytywania stanu gry w POLICE QUEST.

...ale, że innych atrakcji nie uświadczyłem...


OPRAWA I PODSUMOWANIE
W momencie powstania, TEENAGENT oprawą graficzną dorównywał wielu zachodnim produkcjom. Trochę gorzej było z dźwiękiem, ale tylko dlatego, że reszta świata przerzucała się wówczas na napęd CD-ROM, a dzieło firmy Metropolis zostało wydane na dyskietkach. Błąd ten naprawiono dopiero rok później, tworząc wersję gry wzbogaconą o syntezę mowy. Dla (byłych) czytelników Secret Service na pewno ważną informacją może być to, że głosów bohaterom użyczali m.in. Gulash czy Martinez. Świadczy to o tym jak ważny był wówczas SS i ile znaczył na polskim rynku czasopism o grach. Ech, to se ne vrati... Gra została wydana poza granicami naszego kraju, ale jedynie jako shareware. Niemniej, w tej formie, TEENAGENT zdobył nawet spore uznanie, ciężko jednak mówić o sukcesie. Ot, dobra "sharewarowa" gierka, ale nic więcej. Tymczasem w Polsce program ten naprawdę spodobał się ludziom i grali w niego wszyscy. W pismach dostawał dobre recenzje i wysokie oceny, a gracze spędzali przed monitorami długie godziny. Później firma Metropolis stworzyła jeszcze inne gry, które także trafiały na zachodnie rynki, ale znaczącego sukcesu nie odniosła niestety nigdy.

...to postanowiłem trochę ponurkować.


Zauważono oczywiście takie tytuły jak KATHARSIS czy REFLUX, ale nikt się nimi nie zachwycał. W kraju też firma nie odniosła już żadnych spektakularnych sukcesów, poza grą pt. KSIĄŻE I TCHÓRZ. Tak więc widać, że najlepiej wychodziły im "przygodówki".
OCENA 8/10

27     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     :Teenagent